sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 18: Bojaźliwość


[– Nie obchodzi mnie to. – Hary wstał i spojrzał na nas wszystkich z góry – Przekaż jej, że może się pierdolić.
Po tych słowach kopnął szklaną butelkę, która rozbiła się o drewniany pal, a sam ruszył w stronę auta.
Dylan wstał i ruszył za nim, a Zayn zaczął mruczeć coś pod nosem. Lily natomiast patrzyła na mnie, a ja na nią. Tylko ja w tym towarzystwie nie byłam wtajemniczona w sprawę z Gemmą. Kim ona była? I dlaczego Harry tak zareagował? Dłużej nie myśląc również wstałam i ruszyłam za Dylanem.]

Kiedy dobiegłam do kłócących się Harry’ego i Dylana, nie zwrócili na mnie uwagi. Dylan próbując wmówić Harry’emu, że źle robi, położył mu dłoń na ramieniu co było błędem. Harry warknął coś głośno i odepchnął od siebie bruneta, który zatoczył się i zaskoczony upadł na ziemię.
Spojrzałam z lekkim przerażeniem na Stylesa, którego barki unosiły się w szybkim tempie.
– Nie było cię tam – powiedział srogim tonem – I nie wiesz jak to jest, więc się kurwa zamknij!
Po tych słowach Harry spojrzał na mnie i przez chwilę miałam wrażenie, że chciał coś powiedzieć, ale się zawahał. Nie minęło kilka sekund, a on wsiadł do swojego auta i tak po prostu odjechał.
Zaniemówiłam.
Stałam, wpatrzona w oddalający się samochód, nie wiedząc co powinnam zrobić.
– Nie przejmuj się – usłyszałam głos Dylana, który masował bolące ramię – Taki jest właśnie Harry.
Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.
– Jaki?
– Impulsywny – powiedział, po chwili wahania – Nie ma łatwo w życiu i chyba nigdy nie miał, więc wszyscy go na swój sposób rozumiemy, tylko… – Dylan westchnął w roztargnieniu.
Oparł się o maskę jednego z samochodów i poklepał miejsce obok siebie.
– Tylko? – spytałam, również opierając się o niebieskie auto.
– Wiesz, znam go od dobrych siedmiu lat, tak jak zresztą wszyscy z nas. – zaczął, wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów – Zawsze był tym najbardziej groźnym, a  jednocześnie najodważniejszym. Nawet jako dzieciak wpadał w kłopoty. Wiem o nim bardzo dużo, ale tylko to, co on chce żebym wiedział. – odpalił papierosa i zaciągnął się nim – Ufam mu, mimo jego porywczości i powierzyłbym mu własne życie, bo jest dla mnie jak brat. Ale w takich momentach jak ten, mam wrażenie, że on nie ufa mi.
Dylan zamilkł, pozwalając mi przetrawić to co powiedział. Wyobrażałam sobie, małego chłopczyka z lokami, całego poobijanego i wściekłego. Zastanawiałam się, co takiego działo się w jego  przeszłości i co dzieje się teraz. Prócz oczywiście władzy jego ojca. Widząc rozluźnienie Dylana, skusiłam się by zadać jedno nurtujące mnie pytanie.
– Kim jest Gemma?
Dylan spojrzał na mnie i otworzył usta, jednak po chwili z powrotem je zamknął, by posłać mi przepraszające spojrzenie.
– Słuchaj Trish, sądzę, że to on powinien ci powiedzieć o takich rzeczach, nie zrozum mnie źle…
– Rozumiem, spokojnie – uśmiechnęłam się i wstałam – I tak dużo mi powiedziałeś.
Dylan odwzajemnił gest, po czym zgasił papierosa i położył mi dłoń na ramieniu.
– Nie myśl o nim źle. – jego ton zmienił się na bardziej spokojny – To zwykły chłopak, tylko trzeba do niego dotrzeć.
Kiwnęłam głową.
Tylko jak mam to zrobić?

*

Minęły trzy dni, od mojej rozmowy z Dylanem na plaży. Trzy dni, bez żadnych wieści od Harry’ego. Na początku gdy nie odpisywał na moje widomości i nie odbierał telefonu, sądziłam, że po prostu potrzebuje chwili samotności. Dlatego też, zaprzestałam prób skontaktowania się z nim.
Jednak po tych kilku dniach, po prostu zaczęłam się martwić. Idiotyczne myśli kotłowały się w mojej głowie. Zastanawiałam się, czy krząta się po swoim domu, czy może leży gdzieś pobity i pijany. Moja duma jednak odsuwała te myśli na bok, śmiejąc się z mojej głupoty.
W naszej szkole odbywała się impreza dla trzecioklasistów, czy też bal, jak to zwykły tą okazję nazywać wszystkie dziewczyny.
Wszystko zostało już ogłoszone i przyznam szczerze, że miałam nadzieję, pojawić się na tym balu właśnie w towarzystwie Harry’ego. Choć i tak pewnie spędziłabym godziny by rozważyć, czy tak naprawdę chcę zaproponować mu to wyjście.
Jednak, biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację pomiędzy nami, przyjęłam zaproszenie jednego z chłopców, który wysłał mi kartkę z prośbą o towarzystwo podczas balu. Był to blondyn o niebieskich oczach, bardzo podobny do Nialla. Miał na imię Luke i był zwyczajnie słodki. Nie w sensie mężczyzny, tylko chłopczyka. Wyglądał po prostu jak małe dziecko.
Kilka godzin przed balem siedziałam w swoim pokoju rozmawiając z Blazem przez telefon. Nie powiem, byłam lekko podekscytowana, w końcu takie imprezy, zakańczające szkołę nie są codziennością. Mimo to, miałam wrażenie, że bez Stylesa będzie tam nudno.
– Więc przychodzisz z tym dziwakiem, od rodzinki Adamsów? – spytał Jackson, a ja wywróciłam oczami.
– Nie – powiedziałam, przeciągając ostatnią literkę – I ten dziwak ma na imię Harry.
– Taa, jak chcesz. – wiedziałam, że Blaze nie pała do niego zbyt dobrymi uczuciami. Byłam ciekawa, co by zrobił, gdyby dowiedział się o nim całej prawdy. – Czyżby H-A-R-R-Y nie chciał przyjść? –
– Nie wiem – zbyłam temat, obojętnym głosem.
Rzeczywiście byłam trochę zawiedziona tą ciszą z jego strony. Myślałam, że podczas ostatnich kilku dni choć trochę się do siebie zbliżyliśmy, mimo że Harry nadal mnie przerażał. Nie chciałam przyznać przed samą sobą, że mi go brakuje. To byłaby jakby przegrana w zaciętej walce.
Blaze zagwizdał, a ja gdybym tylko była obok niego, uderzyłabym go w tył głowy.
– Oh nic nie mów – mruknęłam podirytowanym tonem.
Chwilę później pożegnaliśmy się, gdyż godzina wyjścia zbliżała się nieuchronnie. Luke wysłał mi wiadomość, powiadamiając, że będzie pod moim domem za godzinę.
Spojrzałam na swoją czerwoną sukienkę, która wisiała spokojnie na wieszaku w otwartej szafie. Odblokowałam telefon, by sprawdzić, czy przypadkiem Harry nie napisał, jednak skrzynka odbiorcza była pusta.
Westchnęłam w myślach i ruszyłam do łazienki, by porwać w obroty kosmetyczkę, starając się z całych sił nie myśleć o zielonookim brunecie.

*

Siedząc w aucie z Lukiem wysłuchiwałam jego opowieści na temat meczów szkolnej drużyny piłki nożnej, jego kumpli i tego, jak jego zdaniem nadawałabym się na jedną z cheerleaderek. Uśmiechałam się do niego, odpowiadając półsłowami, w duchu wywracając oczami.
Już wiedziałam, że jego towarzystwo nie było zbyt dobrym wyborem.
Na moje szczęście, dojechaliśmy pod budynek szkoły w miarę szybko. Jego wypowiedź na temat nowej maskotki drużyny, przerwał, jak zdążyłam się domyślić któryś z jego kolegów, uderzając pięściami o szybę, po jego stronie.
Korzystając z okazji, wysiadałam z auta, omal nie zabijając się na srebrnych szpilkach. Koniec końców nie było nikogo, kto podałby mi rękę…
– Ogarnij dupę – mruknęłam do siebie zdanie, którego tak często używał Blaze.
Poprawiłam czerwoną sukienkę, która z przodu była krótsza, a z tyłu opadała falami na nogi. Była wygodna i o dziwo dobrze się w niej czułam.
Postanowiłam, że najlepszym pomysłem będzie po prostu niemyślenie o Harrym.
W końcu jest dorosły i umie sam o siebie zadbać.
Dziwne było to, że jeszcze miesiąc temu oddałabym wszystko, by Styles zniknął z mojego życia, a teraz…? Wszystko się zmieniło, a nad tymi zmianami nie byłam w stanie zapanować.
– Idziemy? – usłyszałam za sobą głos Luke’a, który wystawił w moją stronę zgięte ramię.
Uśmiechnęłam się, tym razem szczerze i kiwnęłam głową.

Sala gimnastyczna, która jest po prostu ogromna, teraz wydawała się być zwyczajnie mała. Wypełniali ją tańczący i co chwila wydzierający się uczniowie. Muzyka dudniła mi w uszach, jednak nie była tak głośna, by zagłuszyć gadaninę Luke’a. Przy ścianach poustawiane były stoliki z napojami, przekąskami, a także budki z różnymi atrakcjami.  
Na drugim końcu sali, od wejścia znajdował się podest na którym prócz kilku tańczących par, znajdował się chłopak o imieniu Matt, puszczający muzykę, obok niego na krześle barowym siedział Blaze.
– Napijesz się czegoś? – spytał Luke, a ja kiwnęłam głową.
– Najlepiej wody – uśmiechnęłam się.
Gdy Luke zniknął z zasięgu mojego wzroku, ruszyłam w stronę podestu.  Gdy tylko na niego weszłam, Blaze od razu znalazł się przy mnie.
– Wreszcie – zaśmiał się, przysuwając dla mnie jeszcze jedno krzesło – Już myślałem, że ten Luke coś ci zrobił.
– Daj spokój – odpowiedziałam z uśmiechem – Jakby nie patrząc, nie jest taki zły.  Tylko trochę za bardzo rozgadany.
– Wiesz – zaczął robiąc minę próżniaka – Mogłaś przyjść ze mną, ale wolałaś jego towarzystwo. Nie wiesz co straciłaś.
I tak właśnie zaczęła się dyskusja na temat wad i zalet Blaze, który próbował przekonać mnie i Matta, że jest najlepszym przykładem dobrego towarzystwa.
Matta znałam dzięki Blaze’owi. We dwójkę chodzili na jedne zajęcia. Był miłym chłopakiem, lekko bojaźliwym. Jednak, dało się z nim luźno porozmawiać, czy pośmiać.
Blaze wraz ze swoją partnerką, której w ogóle nie kojarzyłam z twarzy, wybył na parkiet. Chwilę później pojawił się Luke, który i mnie zaprosił do tańca.
Luke’owi można było wiele zarzucić, ale tancerzem był świetnym. Nie ważne czy piosenka była wolna, czy szybka doskonale sobie radził. Ja tylko mogłam próbować dorównać mu kroku. Po raz kolejny odchylił mnie tak, że włosy sunęły mi po parkiecie, a ja wybuchłam śmiechem.
Zaczęłam się rozluźniać i po prostu dobrze bawić.
Jednak, nie minęła minuta, a ja odbiłam się od ciała kogoś, kto stał za mną i omal nie runęłam na ziemię, gdyby ta osoba mnie nie podtrzymała. Moje serce zabiło szybciej, gdy poczułam w nozdrzach znajomy, słodki zapach. Odwróciłam się natychmiastowo, patrząc w zielone oczy i nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na moje usta. Jednak po chwili spoważniałam, widząc jego rozciętą wargę.
– Cześć – powiedział, zaciskając dłonie na mojej talii, gdyż wciąż mnie obejmował.
Mogłam dostrzec, że wszyscy dookoła patrzą na Harry’ego i mnie zdziwieni. Luke stał jak kołek nie wiedząc co zrobić, jednak po chwili chwycił moją dłoń, odciągając mnie od Stylesa, przerywając tym samym cudowną chwilę.
Widać było, że Harry’emu się to nie spodobało, tak samo jak mi. Wyrwałam dłoń z uścisku Luke’a i uśmiechnęłam się do niego krzywo, nie chcąc by wynikła z tego bójka.
Harry spiął się i podszedł bliżej, a ja jak najszybciej położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, popychając go w przeciwną stronę. Wiedziałam, że z chęcią uderzyłby teraz blondyna, który widząc złość Stylesa, postanowił się wycofać.
Kiedy byłam już pewna, że Harry nie rzuci się na niego z pięściami, odetchnęłam z ulgą i skupiłam swoją uwagę na Stylesie, który patrzył na mnie złym wzrokiem.

Tag #DarknessFF

14 komentarzy:

  1. Jezuuu! Czemu jak zwykle musisz przerywać w takim momencie? ;) Uwielbiam to opowiadanie xx

    http://afraid-angel-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaaaaaaaaaa kocham <3 chce juz nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No przepraszam, ale Harry nie ma prawa być złym na Trish! Pisała, dzwoniła a on miał to w nosie więc poszła na bal z kimś kto ja zaprosił więc niech tak nie spina dupy o!
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh Harry nie złość się przecież to ty nie dawałeś znaku życia mam nadzieję że nie będzie jakiejś większej afery :)
    @SexyKociak_xo

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowity-roxi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie boskie boskie
    Czekam na next
    Xxxxx kooooochaaaaaaam !!!
    @Faza_Bo_Hazza

    OdpowiedzUsuń
  7. no w końcu ! :D świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. *-*
    Nie jestem w stanie napisać czegokolwiek...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nareszcie! Genialny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej... zazdrosny Styles *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG !!! Przeczytałam całego bloga dzisiaj i jest po prostu śiwetny !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! nie mogę doczekac się next !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! proszeee... dodaj jak najszybciej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;) <33333333333333333333333333 / Atka :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Styles? zazdrosny? nie wierzę :P

    OdpowiedzUsuń