[– Nie obchodzi mnie to. – Hary wstał i
spojrzał na nas wszystkich z góry – Przekaż jej, że może się pierdolić.
Po tych słowach kopnął szklaną butelkę,
która rozbiła się o drewniany pal, a sam ruszył w stronę auta.
Dylan wstał i ruszył za nim, a Zayn zaczął
mruczeć coś pod nosem. Lily natomiast patrzyła na mnie, a ja na nią. Tylko ja w
tym towarzystwie nie byłam wtajemniczona w sprawę z Gemmą. Kim ona była? I
dlaczego Harry tak zareagował? Dłużej nie myśląc również wstałam i ruszyłam za
Dylanem.]
Kiedy
dobiegłam do kłócących się Harry’ego i Dylana, nie zwrócili na mnie uwagi.
Dylan próbując wmówić Harry’emu, że źle robi, położył mu dłoń na ramieniu co
było błędem. Harry warknął coś głośno i odepchnął od siebie bruneta, który
zatoczył się i zaskoczony upadł na ziemię.
Spojrzałam
z lekkim przerażeniem na Stylesa, którego barki unosiły się w szybkim tempie.
– Nie
było cię tam – powiedział srogim tonem – I nie wiesz jak to jest, więc się
kurwa zamknij!
Po
tych słowach Harry spojrzał na mnie i przez chwilę miałam wrażenie, że chciał
coś powiedzieć, ale się zawahał. Nie minęło kilka sekund, a on wsiadł do
swojego auta i tak po prostu odjechał.
Zaniemówiłam.
Stałam,
wpatrzona w oddalający się samochód, nie wiedząc co powinnam zrobić.
– Nie
przejmuj się – usłyszałam głos Dylana, który masował bolące ramię – Taki jest
właśnie Harry.
Spojrzałam
na niego i zmarszczyłam brwi.
–
Jaki?
–
Impulsywny – powiedział, po chwili wahania – Nie ma łatwo w życiu i chyba nigdy
nie miał, więc wszyscy go na swój sposób rozumiemy, tylko… – Dylan westchnął w
roztargnieniu.
Oparł
się o maskę jednego z samochodów i poklepał miejsce obok siebie.
–
Tylko? – spytałam, również opierając się o niebieskie auto.
–
Wiesz, znam go od dobrych siedmiu lat, tak jak zresztą wszyscy z nas. – zaczął,
wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów – Zawsze był tym najbardziej
groźnym, a jednocześnie
najodważniejszym. Nawet jako dzieciak wpadał w kłopoty. Wiem o nim bardzo dużo,
ale tylko to, co on chce żebym wiedział. – odpalił papierosa i zaciągnął się
nim – Ufam mu, mimo jego porywczości i powierzyłbym mu własne życie, bo jest
dla mnie jak brat. Ale w takich momentach jak ten, mam wrażenie, że on nie ufa
mi.
Dylan
zamilkł, pozwalając mi przetrawić to co powiedział. Wyobrażałam sobie, małego
chłopczyka z lokami, całego poobijanego i wściekłego. Zastanawiałam się, co
takiego działo się w jego przeszłości i
co dzieje się teraz. Prócz oczywiście władzy jego ojca. Widząc rozluźnienie
Dylana, skusiłam się by zadać jedno nurtujące mnie pytanie.
– Kim
jest Gemma?
Dylan
spojrzał na mnie i otworzył usta, jednak po chwili z powrotem je zamknął, by
posłać mi przepraszające spojrzenie.
–
Słuchaj Trish, sądzę, że to on powinien ci powiedzieć o takich rzeczach, nie
zrozum mnie źle…
–
Rozumiem, spokojnie – uśmiechnęłam się i wstałam – I tak dużo mi powiedziałeś.
Dylan
odwzajemnił gest, po czym zgasił papierosa i położył mi dłoń na ramieniu.
– Nie
myśl o nim źle. – jego ton zmienił się na bardziej spokojny – To zwykły
chłopak, tylko trzeba do niego dotrzeć.
Kiwnęłam
głową.
Tylko jak mam to zrobić?
*
Minęły
trzy dni, od mojej rozmowy z Dylanem na plaży. Trzy dni, bez żadnych wieści od
Harry’ego. Na początku gdy nie odpisywał na moje widomości i nie odbierał
telefonu, sądziłam, że po prostu potrzebuje chwili samotności. Dlatego też,
zaprzestałam prób skontaktowania się z nim.
Jednak
po tych kilku dniach, po prostu zaczęłam się martwić. Idiotyczne myśli
kotłowały się w mojej głowie. Zastanawiałam się, czy krząta się po swoim domu,
czy może leży gdzieś pobity i pijany. Moja duma jednak odsuwała te myśli na
bok, śmiejąc się z mojej głupoty.
W
naszej szkole odbywała się impreza dla trzecioklasistów, czy też bal, jak to zwykły tą okazję nazywać
wszystkie dziewczyny.
Wszystko
zostało już ogłoszone i przyznam szczerze, że miałam nadzieję, pojawić się na
tym balu właśnie w towarzystwie Harry’ego. Choć i tak pewnie spędziłabym
godziny by rozważyć, czy tak naprawdę chcę zaproponować mu to wyjście.
Jednak,
biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację pomiędzy nami, przyjęłam zaproszenie
jednego z chłopców, który wysłał mi kartkę z prośbą o towarzystwo podczas balu.
Był to blondyn o niebieskich oczach, bardzo podobny do Nialla. Miał na imię
Luke i był zwyczajnie słodki. Nie w sensie mężczyzny, tylko chłopczyka.
Wyglądał po prostu jak małe dziecko.
Kilka
godzin przed balem siedziałam w swoim pokoju rozmawiając z Blazem przez
telefon. Nie powiem, byłam lekko podekscytowana, w końcu takie imprezy,
zakańczające szkołę nie są codziennością. Mimo to, miałam wrażenie, że bez
Stylesa będzie tam nudno.
–
Więc przychodzisz z tym dziwakiem, od rodzinki Adamsów? – spytał Jackson, a ja
wywróciłam oczami.
–
Nie – powiedziałam, przeciągając ostatnią literkę – I ten dziwak ma na imię
Harry.
–
Taa, jak chcesz. – wiedziałam, że Blaze nie pała do niego zbyt dobrymi
uczuciami. Byłam ciekawa, co by zrobił, gdyby dowiedział się o nim całej
prawdy. – Czyżby H-A-R-R-Y nie chciał przyjść? –
–
Nie wiem – zbyłam temat, obojętnym głosem.
Rzeczywiście
byłam trochę zawiedziona tą ciszą z jego strony. Myślałam, że podczas ostatnich
kilku dni choć trochę się do siebie zbliżyliśmy, mimo że Harry nadal mnie
przerażał. Nie chciałam przyznać przed samą sobą, że mi go brakuje. To byłaby
jakby przegrana w zaciętej walce.
Blaze
zagwizdał, a ja gdybym tylko była obok niego, uderzyłabym go w tył głowy.
–
Oh nic nie mów – mruknęłam podirytowanym tonem.
Chwilę
później pożegnaliśmy się, gdyż godzina wyjścia zbliżała się nieuchronnie. Luke
wysłał mi wiadomość, powiadamiając, że będzie pod moim domem za godzinę.
Spojrzałam
na swoją czerwoną sukienkę, która wisiała spokojnie na wieszaku w otwartej
szafie. Odblokowałam telefon, by sprawdzić, czy przypadkiem Harry nie napisał,
jednak skrzynka odbiorcza była pusta.
Westchnęłam
w myślach i ruszyłam do łazienki, by porwać w obroty kosmetyczkę, starając się
z całych sił nie myśleć o zielonookim brunecie.
*
Siedząc
w aucie z Lukiem wysłuchiwałam jego opowieści na temat meczów szkolnej drużyny
piłki nożnej, jego kumpli i tego, jak jego zdaniem nadawałabym się na jedną z
cheerleaderek. Uśmiechałam się do niego, odpowiadając półsłowami, w duchu wywracając
oczami.
Już
wiedziałam, że jego towarzystwo nie było zbyt dobrym wyborem.
Na
moje szczęście, dojechaliśmy pod budynek szkoły w miarę szybko. Jego wypowiedź
na temat nowej maskotki drużyny, przerwał, jak zdążyłam się domyślić któryś z
jego kolegów, uderzając pięściami o szybę, po jego stronie.
Korzystając
z okazji, wysiadałam z auta, omal nie zabijając się na srebrnych szpilkach.
Koniec końców nie było nikogo, kto podałby mi rękę…
–
Ogarnij dupę – mruknęłam do siebie zdanie, którego tak często używał Blaze.
Poprawiłam
czerwoną sukienkę, która z przodu była krótsza, a z tyłu opadała falami na nogi.
Była wygodna i o dziwo dobrze się w niej czułam.
Postanowiłam,
że najlepszym pomysłem będzie po prostu niemyślenie o Harrym.
W końcu jest dorosły i umie sam o siebie
zadbać.
Dziwne
było to, że jeszcze miesiąc temu oddałabym wszystko, by Styles zniknął z mojego
życia, a teraz…? Wszystko się zmieniło, a nad tymi zmianami nie byłam w stanie
zapanować.
– Idziemy?
– usłyszałam za sobą głos Luke’a, który wystawił w moją stronę zgięte ramię.
Uśmiechnęłam
się, tym razem szczerze i kiwnęłam głową.
Sala
gimnastyczna, która jest po prostu ogromna, teraz wydawała się być zwyczajnie
mała. Wypełniali ją tańczący i co chwila wydzierający się uczniowie. Muzyka
dudniła mi w uszach, jednak nie była tak głośna, by zagłuszyć gadaninę Luke’a.
Przy ścianach poustawiane były stoliki z napojami, przekąskami, a także budki z
różnymi atrakcjami.
Na drugim
końcu sali, od wejścia znajdował się podest na którym prócz kilku tańczących
par, znajdował się chłopak o imieniu Matt, puszczający muzykę, obok niego na
krześle barowym siedział Blaze.
–
Napijesz się czegoś? – spytał Luke, a ja kiwnęłam głową.
–
Najlepiej wody – uśmiechnęłam się.
Gdy
Luke zniknął z zasięgu mojego wzroku, ruszyłam w stronę podestu. Gdy tylko na niego weszłam, Blaze od razu
znalazł się przy mnie.
–
Wreszcie – zaśmiał się, przysuwając dla mnie jeszcze jedno krzesło – Już
myślałem, że ten Luke coś ci zrobił.
– Daj
spokój – odpowiedziałam z uśmiechem – Jakby nie patrząc, nie jest taki
zły. Tylko trochę za bardzo rozgadany.
–
Wiesz – zaczął robiąc minę próżniaka – Mogłaś przyjść ze mną, ale wolałaś jego
towarzystwo. Nie wiesz co straciłaś.
I tak
właśnie zaczęła się dyskusja na temat wad i zalet Blaze, który próbował przekonać
mnie i Matta, że jest najlepszym przykładem dobrego towarzystwa.
Matta
znałam dzięki Blaze’owi. We dwójkę chodzili na jedne zajęcia. Był miłym
chłopakiem, lekko bojaźliwym. Jednak, dało się z nim luźno porozmawiać, czy
pośmiać.
Blaze
wraz ze swoją partnerką, której w ogóle nie kojarzyłam z twarzy, wybył na
parkiet. Chwilę później pojawił się Luke, który i mnie zaprosił do tańca.
Luke’owi
można było wiele zarzucić, ale tancerzem był świetnym. Nie ważne czy piosenka
była wolna, czy szybka doskonale sobie radził. Ja tylko mogłam próbować
dorównać mu kroku. Po raz kolejny odchylił mnie tak, że włosy sunęły mi po
parkiecie, a ja wybuchłam śmiechem.
Zaczęłam
się rozluźniać i po prostu dobrze bawić.
Jednak,
nie minęła minuta, a ja odbiłam się od ciała kogoś, kto stał za mną i omal nie
runęłam na ziemię, gdyby ta osoba mnie nie podtrzymała. Moje serce zabiło
szybciej, gdy poczułam w nozdrzach znajomy, słodki zapach. Odwróciłam się
natychmiastowo, patrząc w zielone oczy i nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który
wkradł się na moje usta. Jednak po chwili spoważniałam, widząc jego rozciętą
wargę.
–
Cześć – powiedział, zaciskając dłonie na mojej talii, gdyż wciąż mnie
obejmował.
Mogłam
dostrzec, że wszyscy dookoła patrzą na Harry’ego i mnie zdziwieni. Luke stał
jak kołek nie wiedząc co zrobić, jednak po chwili chwycił moją dłoń, odciągając
mnie od Stylesa, przerywając tym samym cudowną chwilę.
Widać
było, że Harry’emu się to nie spodobało, tak samo jak mi. Wyrwałam dłoń z
uścisku Luke’a i uśmiechnęłam się do niego krzywo, nie chcąc by wynikła z tego
bójka.
Harry
spiął się i podszedł bliżej, a ja jak najszybciej położyłam dłoń na jego klatce
piersiowej, popychając go w przeciwną stronę. Wiedziałam, że z chęcią uderzyłby
teraz blondyna, który widząc złość Stylesa, postanowił się wycofać.
Kiedy
byłam już pewna, że Harry nie rzuci się na niego z pięściami, odetchnęłam z
ulgą i skupiłam swoją uwagę na Stylesie, który patrzył na mnie złym wzrokiem.
Tag #DarknessFF
Tag #DarknessFF
KOcham :*
OdpowiedzUsuńJezuuu! Czemu jak zwykle musisz przerywać w takim momencie? ;) Uwielbiam to opowiadanie xx
OdpowiedzUsuńhttp://afraid-angel-fanfiction.blogspot.com/
aaaaaaaaaaaaaa kocham <3 chce juz nastepny <3
OdpowiedzUsuńNo przepraszam, ale Harry nie ma prawa być złym na Trish! Pisała, dzwoniła a on miał to w nosie więc poszła na bal z kimś kto ja zaprosił więc niech tak nie spina dupy o!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :*
super :D
OdpowiedzUsuńOh Harry nie złość się przecież to ty nie dawałeś znaku życia mam nadzieję że nie będzie jakiejś większej afery :)
OdpowiedzUsuń@SexyKociak_xo
Niesamowity-roxi :)
OdpowiedzUsuńBoskie boskie boskie
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Xxxxx kooooochaaaaaaam !!!
@Faza_Bo_Hazza
no w końcu ! :D świetny <3
OdpowiedzUsuń*-*
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie napisać czegokolwiek...
Nareszcie! Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńOjej... zazdrosny Styles *.*
OdpowiedzUsuńOMG !!! Przeczytałam całego bloga dzisiaj i jest po prostu śiwetny !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! nie mogę doczekac się next !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! proszeee... dodaj jak najszybciej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;) <33333333333333333333333333 / Atka :*
OdpowiedzUsuńStyles? zazdrosny? nie wierzę :P
OdpowiedzUsuń