sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 5: Psychopata


Jadąc autem wraz z Niallem, czułam rosnące ciśnienie. Atmosfera była niezwykle gęsta i wręcz mogłam usłyszeć jak mocno bije moje serce. Siedziałam wyprostowana, kurczowo trzymając pomiędzy nogami torbę z książkami.
Niall co chwila  patrzył na mnie ukosem i otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak do tej pory żadne słowo nie wyszło z jego ust.
– Pamiętasz, kiedy powiedziałem, że nie musisz się mnie bać? – zapytał, wpatrując się w jezdnie – Nie kłamałem – powiedział, tak, jakby odkrył Amerykę.
Mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Niall zadowolony z siebie, spojrzał na mnie odwzajemniając ten gest.
– Więc, skąd wiedziałeś gdzie pracuję? – zapytałam, gdyż  ta myśl nie dawała mi spokoju.
Zmarszczył brwi zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Mamy swoje sposoby – powiedział, jak najbardziej okrążając dosłowną odpowiedź.
– Mamy? – zapytałam.
– Harry ma. – pokiwał głową, chrząkając znacząco.
Och.
Śledził mnie? A może prowadzi jakąś zawziętą kartotekę, na mój temat? Ile jeszcze Harry i Jego Banda o mnie wiedzą? Mój rozmiar buta, stanika?
Przetarłam dłonią oczy, przyswajając zdobyte informacje. Nagle mnie oświeciło. Po co Niall jedzie do Etny? Spojrzałam na niego spod byka, chcąc wydobyć z niego informacje, jednak w tym samym momencie samochód zatrzymał się na parkingu.
Niall przekręcił kluczyk w stacyjce i wyszedł z auta, okrążając go. Gdy odpinałam pasy, on otworzył drzwi uśmiechając się delikatnie.
Czy on naprawdę porwał mnie kilka dni temu? Wygląda na normalnego nastolatka, chodzącego na randki a nie ganiającego z pistoletem.
– Nie wyglądasz na złego – mruknęłam cicho, gdy starałam się wygramolić z samochodu.
Mój brak gracji mi w tym nie pomagał.
– Może nie jestem?
Spojrzałam na niego, zakładając torbę na ramię. Posłałam mu ciepły uśmiech i oboje ruszyliśmy do wejścia.
Etna była zwykłą barową knajpką, przy drodze.  W środku wyglądała, jak stara amerykańska restauracja. Jasne ściany, ciemno drewniana podłoga i zwisające z sufitu brązowe lampy. Przy ścianie naprzeciwko wejścia znajdowała się długa lada, wraz z wejściem na zaplecze. Ogółem, wszystkie miejsca siedzące zostały podzielone na boksy. W każdy znajdowały się minimum cztery miejsca siedzące i metalowy, kwadratowy stolik.
– Trish, skarbie! – usłyszałam lekko zmęczony, ale wyraźnie podekscytowany głos, mojej pracodawczyni, mamy Blazea, pani Jackson.
– Dzień dobry – uśmiechnęłam się do niej.
Knajpa, może i nie była jakiejś wysokiej jakości, ale można było wyczuć tutaj rodzinną atmosferę i osobiście wolałam takie lokale niż jakiś drogie, lśniące restauracje.
– Dzięki za podwózkę – zwróciłam się do Nialla.
 – Nie ma sprawy – powiedział, po czym zajął miejsce w jednym boksie.
Dzisiejszego dnia było dość sporo ludzi. Ich rozmowy zlewały się w jedną całość tworząc tym samy zwykły, głośny szmer. Co jakiś czas ktoś wybuchał śmiechem, lub podchodził do lady z własną sprawą.
Skierowałam się na zaplecze. Szybko powiesiłam torbę na wieszaku, ściągając również skórzaną kurtkę. Chwyciłam za biało czerwony fartuch i ubierając go wyszłam z tyłów knajpy.
– Hej Elly – uśmiechnęłam się do starszej ode mnie, o kilka lat, dziewczyny, która właśnie skończyła obsługiwać klienta.
– Cześć, cześć – zaśmiała się, manewrując dzbankiem pełnym kawy.
Elly była wieczną optymistką, która cały czas śmieje się z siebie samej. A jeśli była potrzebo, potrafiła postawić się największemu twardzielowi. Nie dało się jej nie lubić.
Stanęłam przy kasie, podczas gdy blondynka roznosiła zamówienia. Zostałam porwana przez wir pracy. Zaparz kawę, przygotuj filiżanki, roznieś zamówienia, zanieś rachunki. Zaparz kawę, przygotuj filiżanki, roznieś zamówienia, zanieś rachunki.
Nie myślałam o niczym innym, by nie popełnić błędu w wykonywanej pracy. Zapomniałam nawet o Niallu, który przecież jeszcze nie wyszedł. W tamtym momencie, jedynym moim zmartwieniem były włosy opadające na czoło.
Spojrzałam na Elly, która właśnie próbowała uświadomić jakiejś kobiecie, że nie rozwozimy jedzenia do domów. Szczerze współczułam jej w takich sytuacjach, gdyż dobrze wiedziałam jak natrętni mogą być klienci.
– Trish – jęknęła Elly, na chwilę odrywając się od konwersacji. – Mogłabyś obsłużyć piątkę?
– Jasne – powiedziałam, posyłając jej pocieszycielski uśmiech.
Chwyciłam okrągłą tackę z kilkoma kartami dań, oraz wsadziłam do kieszeni fartuszka notes i długopis. Szybkim krokiem ruszyłam do stolika numer pięć.
Miałam wrażenie, że moje serce stanęło na kilka sekund. Zobaczyłam Nialla, rozmawiającego z Lily, którą obejmował mulat, o imieniu Zayn. Jednak to nie oni byli przyczyną mojej reakcji, był nią zielonooki chłopak, z lokami na głowie, który wściekłym spojrzeniem rozglądał się po knajpce. Wyglądał tak, jakby chciał kogoś zabić, choć w tym przypadku to stwierdzenie jest bardziej dosłowne.
Gdy jego wzrok padł na moją sylwetkę, grymas na twarzy zastąpił złośliwy uśmiech.
Spokojnie Trish, pocieszałam samą siebie, w około jest pełno ludzi, nic ci się nie stanie.
Na miękkich nogach podeszłam do ich stolika i wymusiłam, swój kelnerski uśmiech.
– Witam, nazywam się Trish i będę dzisiaj was obsługiwać – powiedziałam cichym, łamiącym się głosem, kładąc na stoliku menu.
– Trish, dawnośmy się nie widziały – uśmiechnęła się Lily. Czy on sobie kpi?
Posłałam jej krzywy uśmiech, bo przecież musiałam pamiętać o tym, że pracuję.
Starałam się utrzymywać swój wzrok na wszystkim, byle nie na strasznym facecie, siedzącym po lewej. Jednak nie ważne jak bardzo się starałam, mój wzrok i tak uciekał w jego stronę, by zorientować się, ze on również mi się przygląda.
Mimo rosnącego stresu musiałam przyznać, że w świetle dziennym, nie będąc moim porywaczem był zniewalająco przystojny. Choć tę myśli zakłócały złe wspomnienia z nim związane.
Nagle, nie wiadomo jak, przypomniało mi się o ubraniach, które Lily mi pożyczyła.
– Umm… – zaczęłam, zwracając na siebie uwagę całej czwórki – Jeśli chodzi o te ubrania…
– Och, daj spokój! Nie przejmuj się nimi! – przerwała mi, machając ręką.
Przytaknęłam, mimo wszystko ustanawiając sobie za cel zwrócenie jej ubrań.
– Czy mogę przyjąć zamówienia? – zapytałam już pewniejszym tonem, prostując się.
– Ja poproszę cheeseburgera, hamburgera, duże frytki i colę – wyrwał się Niall, a ja zaczęłam zapisywać nazwy jedzenia na kartce mojego notesiku.
– Ja odpuszczam – powiedziała Lily, wzruszając ramionami. Czy ona naprawdę w ogóle nie je?
– Dla mnie kurczak z frytkami – mruknął Zayn, ściskając dłoń Lily i posyłając jej wściekłe spojrzenie.
– Tacos – krótko i zwięźle powiedział zielonooki.
Nie patrząc na niego zebrałam karty dań i ruszyłam do lady, by móc poczuć się bezpiecznie.
– Wszystko w porządku? – zapytała Elly, patrząc na mnie zdziwiona.
– Tak – uśmiechnęłam się do niej.
– Na szczęście już się przeludnia – mruknęła, a ja przytaknęłam.
Rzeczywiście było już o wiele mniej osób. Pewnie dlatego, ze minęła pora obiadowa. Spojrzałam na stolik numer pięć, przyglądając się czwórce, ubranych na czarno osób. Czemu musieli chcieć zjeść akurat tutaj?
Odkąd zaniosłam zamówienia, do stolika numer pięć, wyczekiwałam tylko momentu, aż Harry i jego koledzy opuszczą tę knajpkę. Mój strach zaczynał przemieniać się w czystą złość. Przecież siedzą tu już jakieś trzy godziny!
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Blazea, który wszedł do knajpki z torbą szkolną na ramieniu.
– Jak idzie? – zapytał podchodząc do mnie i posyłając uśmiech.
– Jak zwykle – uśmiechnęłam się, naprawdę ciesząc z faktu, że przyszedł.
– Hej Blaze – Elly, która dopiero go zobaczyła pomachała mu, po czym wróciła do wycierania stolików.
– Co to za sekta, tam siedzi? – zaczął się nabijać, a ja posłałam mu karcące spojrzenie.
Zorientowałam się, że miał na myśli moich niedoszłych porywaczy.
– No co? – zaśmiał się, a ja uderzyłam go w głowę.
Śmiejąc się wszedł na zaplecze, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Sekta. Może to jest idealne określenie na ich grupkę?
Mój wzrok powędrował do stolika, o którym była mowa. Przerażający Harry przyglądał mi się, jednak postanowiłam się tym nie przejmować. Zwróciłam na niego ponowną uwagę, gdy wstał i zaczął kierować się w moją stronę.
– Rachunek – powiedział stając przy ladzie, która dzięki bogu nas oddzielała.
Z szybko bijącym sercem przytaknęłam, a on nie spuszczał ze mnie wzroku.
Szybko wręczyłam mu świstek papieru, a gdy nasze palce na ułamek sekundy się dotknęły, przeszył mnie dreszcz. O mój boże. Po jego uśmiechu domyśliłam się, że moje policzki są czerwone.
– Po co te nerwy? – powiedział, gdy zaczęłam miąć róg mojego fartucha.
Nie odpowiedziałam, tylko prychnęłam cicho pod nosem.
Zorientował się, a jego wzrok natychmiastowo pociemniał. Był wkurzony, ale na kogo? Na mnie?! Co ja niby takie zrobiłam? Uśmiechnął się złośliwie, nachylając nad ladą.
Był stanowczo za blisko. Cholera, za blisko!
– Jesteś bardzo interesująca – wymruczał, oblizując wargi.
Zakręciło mi się w głowie. Jego oczy zdawały się być hipnotyzujące, zwłaszcza z tak bliska. Mogłam wręcz poczuć na twarzy jego oddech.
– Potrzebuje pan czegoś? – zapytałam, przerywając ten dziwny trans.
Zamknął oczy, a jego uśmiech pogłębił się. Kiedy je otworzył, znów były jasno zielone.
– Na dzisiaj to wszystko. Dziękuję. – powiedział niskim tonem i odsunął się, a ja mogłam wziąć głębszy wdech.
Psychopata.
Psychopata.
Psychopata.
Nie ma innego wyjścia, musi mieć po prostu nieźle narąbane w głowie. Na dzisiaj to wszystko? Czy on coś sugeruje? Bo jeśli tak, to naprawdę mam go dość. Do tego ta cała wściekłość, która w nim siedzi.
Obserwowałam, jak wraz z Niallem, Lily i jej chłopakiem wychodzi z knajpy, posyłając mi spojrzenie, przez które oblewa mnie zimny pot.
Co chodzi po mu po głowie?

13 komentarzy:

  1. Jejku świetny *-*
    Z resztą jak zawsze. Harry to faktycznie jakis psychol xD
    Tylko dziwi mnie zachowanie Nialla.
    Czekam na next!! :)

    http://be-strong-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. jejkuuuuu jak zwykle cudny ;3 , hahaha faktycznie Harry jest psycholem xdddd, pozdrawiam i czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry ty zobiczeńcu!!! Lubię takiego Hazze :) Niall taki słodki. Mam mieszane uczucia do tego rozdziału. Z jednej strony normalny Horan, a z drugie zboczony Harold... Awrrr Uwielbiam Ola :$

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry ty zobiczeńcu!!! Lubię takiego Hazze :) Niall taki słodki. Mam mieszane uczucia do tego rozdziału. Z jednej strony normalny Horan, a z drugie zboczony Harold... Awrrr Uwielbiam Ola :$

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam wytłumaczenia, dlaczego nie mogłam znaleźć chwili wolnego, by przeczytać nowe rozdziały. Szkoła, nauka są zbyt banalne... ale ja nie o tym chciałam. Nadal nie mam pojęcia co sądzić o Harrym i jego kolegach. Niby coś tam wiem jak to wszystko może się potoczyć, ale z drugiej strony jednak chciałabym wiedzieć, już znacznie więcej. Zachowanie Lily jest interesujące, bo nie wiem o co tej dziewczynie chodzi i dlaczego jest taka uprzejma, no i z jakiego powodu Niall dołączył do szkoły Trish? Czekam cierpliwie na rozwiązanie tej zagadki.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. 'Na dzisiaj to wszystko' jedno zdanie a mówi tak wiele :) rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Woooow świetne to opowiadanie ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Psychopata, psychopata, psychopata... Tsaaa to chyba rzeczywiście najodpowiedniejsze słowo opisujące Stylesa.. co za przyrąb!
    Nie mogę się doczekać następnego!

    A jeśli będziesz miała czas zajrzyj proszę do mnie
    1d-believeinyourself.blogspot.com <3
    -Nana-

    OdpowiedzUsuń
  9. Harry mnie naprawdę przeraża O_o.. Bardzo fajny rozdział! czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. kocham te FF!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! oj za dużo tego: "!!!" NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! xD haha @Jestemsobaxx

    OdpowiedzUsuń
  11. Ona będzie jeszcze krzyczeć imię tego psychopaty... Mam rację?? Hmmm... W każdym razie naprawdę to intrygująca "sekta" jest.

    Bardziej przypomina mi jakąś organizację - watahę, ale spoko, dowiem się jak będę czytać dalej.

    Na dzisiaj to koniec, jutro poczytam dalej... Idę spać.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny ;) Jak cała reszta :D

    OdpowiedzUsuń