Jadąc
autem wraz z Niallem, czułam rosnące ciśnienie. Atmosfera była niezwykle gęsta
i wręcz mogłam usłyszeć jak mocno bije moje serce. Siedziałam wyprostowana,
kurczowo trzymając pomiędzy nogami torbę z książkami.
Niall
co chwila patrzył na mnie ukosem i otwierał usta jakby chciał coś
powiedzieć, jednak do tej pory żadne słowo nie wyszło z jego ust.
–
Pamiętasz, kiedy powiedziałem, że nie musisz się mnie bać? – zapytał, wpatrując
się w jezdnie – Nie kłamałem – powiedział, tak, jakby odkrył Amerykę.
Mimowolnie
na moich ustach pojawił się uśmiech. Niall zadowolony z siebie, spojrzał na mnie
odwzajemniając ten gest.
–
Więc, skąd wiedziałeś gdzie pracuję? – zapytałam, gdyż ta myśl nie dawała
mi spokoju.
Zmarszczył
brwi zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Mamy
swoje sposoby – powiedział, jak najbardziej okrążając dosłowną odpowiedź.
– Mamy?
– zapytałam.
–
Harry ma. – pokiwał głową, chrząkając znacząco.
Och.
Śledził
mnie? A może prowadzi jakąś zawziętą kartotekę, na mój temat? Ile jeszcze Harry
i Jego Banda o mnie wiedzą? Mój rozmiar buta, stanika?
Przetarłam
dłonią oczy, przyswajając zdobyte informacje. Nagle mnie oświeciło. Po co Niall
jedzie do Etny? Spojrzałam na niego spod byka, chcąc wydobyć z niego
informacje, jednak w tym samym momencie samochód zatrzymał się na parkingu.
Niall
przekręcił kluczyk w stacyjce i wyszedł z auta, okrążając go. Gdy odpinałam
pasy, on otworzył drzwi uśmiechając się delikatnie.
Czy on
naprawdę porwał mnie kilka dni temu? Wygląda na normalnego nastolatka,
chodzącego na randki a nie ganiającego z pistoletem.
– Nie
wyglądasz na złego – mruknęłam cicho, gdy starałam się wygramolić z samochodu.
Mój
brak gracji mi w tym nie pomagał.
– Może
nie jestem?
Spojrzałam
na niego, zakładając torbę na ramię. Posłałam mu ciepły uśmiech i oboje
ruszyliśmy do wejścia.
Etna
była zwykłą barową knajpką, przy drodze. W środku wyglądała, jak stara
amerykańska restauracja. Jasne ściany, ciemno drewniana podłoga i zwisające z
sufitu brązowe lampy. Przy ścianie naprzeciwko wejścia znajdowała się długa
lada, wraz z wejściem na zaplecze. Ogółem, wszystkie miejsca siedzące zostały
podzielone na boksy. W każdy znajdowały się minimum cztery miejsca siedzące i
metalowy, kwadratowy stolik.
–
Trish, skarbie! – usłyszałam lekko zmęczony, ale wyraźnie podekscytowany głos,
mojej pracodawczyni, mamy Blazea, pani Jackson.
–
Dzień dobry – uśmiechnęłam się do niej.
Knajpa,
może i nie była jakiejś wysokiej jakości, ale można było wyczuć tutaj rodzinną
atmosferę i osobiście wolałam takie lokale niż jakiś drogie, lśniące
restauracje.
–
Dzięki za podwózkę – zwróciłam się do Nialla.
–
Nie ma sprawy – powiedział, po czym zajął miejsce w jednym boksie.
Dzisiejszego
dnia było dość sporo ludzi. Ich rozmowy zlewały się w jedną całość tworząc tym
samy zwykły, głośny szmer. Co jakiś czas ktoś wybuchał śmiechem, lub podchodził
do lady z własną sprawą.
Skierowałam
się na zaplecze. Szybko powiesiłam torbę na wieszaku, ściągając również
skórzaną kurtkę. Chwyciłam za biało czerwony fartuch i ubierając go wyszłam z
tyłów knajpy.
– Hej
Elly – uśmiechnęłam się do starszej ode mnie, o kilka lat, dziewczyny, która
właśnie skończyła obsługiwać klienta.
–
Cześć, cześć – zaśmiała się, manewrując dzbankiem pełnym kawy.
Elly
była wieczną optymistką, która cały czas śmieje się z siebie samej. A jeśli
była potrzebo, potrafiła postawić się największemu twardzielowi. Nie dało się
jej nie lubić.
Stanęłam
przy kasie, podczas gdy blondynka roznosiła zamówienia. Zostałam porwana przez
wir pracy. Zaparz kawę, przygotuj filiżanki, roznieś zamówienia, zanieś
rachunki. Zaparz kawę, przygotuj filiżanki, roznieś zamówienia, zanieś
rachunki.
Nie
myślałam o niczym innym, by nie popełnić błędu w wykonywanej pracy. Zapomniałam
nawet o Niallu, który przecież jeszcze nie wyszedł. W tamtym momencie, jedynym
moim zmartwieniem były włosy opadające na czoło.
Spojrzałam
na Elly, która właśnie próbowała uświadomić jakiejś kobiecie, że nie rozwozimy
jedzenia do domów. Szczerze współczułam jej w takich sytuacjach, gdyż dobrze
wiedziałam jak natrętni mogą być klienci.
–
Trish – jęknęła Elly, na chwilę odrywając się od konwersacji. – Mogłabyś
obsłużyć piątkę?
–
Jasne – powiedziałam, posyłając jej pocieszycielski uśmiech.
Chwyciłam
okrągłą tackę z kilkoma kartami dań, oraz wsadziłam do kieszeni fartuszka notes
i długopis. Szybkim krokiem ruszyłam do stolika numer pięć.
Miałam
wrażenie, że moje serce stanęło na kilka sekund. Zobaczyłam Nialla,
rozmawiającego z Lily, którą obejmował mulat, o imieniu Zayn. Jednak to nie oni
byli przyczyną mojej reakcji, był nią zielonooki chłopak, z lokami na głowie,
który wściekłym spojrzeniem rozglądał się po knajpce. Wyglądał tak, jakby
chciał kogoś zabić, choć w tym przypadku to stwierdzenie jest bardziej
dosłowne.
Gdy
jego wzrok padł na moją sylwetkę, grymas na twarzy zastąpił złośliwy uśmiech.
Spokojnie
Trish, pocieszałam samą siebie, w około jest pełno ludzi, nic ci się nie
stanie.
Na
miękkich nogach podeszłam do ich stolika i wymusiłam, swój kelnerski uśmiech.
–
Witam, nazywam się Trish i będę dzisiaj was obsługiwać – powiedziałam cichym,
łamiącym się głosem, kładąc na stoliku menu.
–
Trish, dawnośmy się nie widziały – uśmiechnęła się Lily. Czy on sobie kpi?
Posłałam
jej krzywy uśmiech, bo przecież musiałam pamiętać o tym, że pracuję.
Starałam
się utrzymywać swój wzrok na wszystkim, byle nie na strasznym facecie,
siedzącym po lewej. Jednak nie ważne jak bardzo się starałam, mój wzrok i tak
uciekał w jego stronę, by zorientować się, ze on również mi się przygląda.
Mimo
rosnącego stresu musiałam przyznać, że w świetle dziennym, nie będąc moim porywaczem
był zniewalająco przystojny. Choć tę myśli zakłócały złe wspomnienia z nim
związane.
Nagle,
nie wiadomo jak, przypomniało mi się o ubraniach, które Lily mi pożyczyła.
– Umm…
– zaczęłam, zwracając na siebie uwagę całej czwórki – Jeśli chodzi o te ubrania…
– Och,
daj spokój! Nie przejmuj się nimi! – przerwała mi, machając ręką.
Przytaknęłam,
mimo wszystko ustanawiając sobie za cel zwrócenie jej ubrań.
– Czy
mogę przyjąć zamówienia? – zapytałam już pewniejszym tonem, prostując się.
– Ja
poproszę cheeseburgera, hamburgera, duże frytki i colę – wyrwał się Niall, a ja
zaczęłam zapisywać nazwy jedzenia na kartce mojego notesiku.
– Ja
odpuszczam – powiedziała Lily, wzruszając ramionami. Czy ona naprawdę w ogóle
nie je?
– Dla
mnie kurczak z frytkami – mruknął Zayn, ściskając dłoń Lily i posyłając jej
wściekłe spojrzenie.
–
Tacos – krótko i zwięźle powiedział zielonooki.
Nie
patrząc na niego zebrałam karty dań i ruszyłam do lady, by móc poczuć się
bezpiecznie.
–
Wszystko w porządku? – zapytała Elly, patrząc na mnie zdziwiona.
– Tak
– uśmiechnęłam się do niej.
– Na
szczęście już się przeludnia – mruknęła, a ja przytaknęłam.
Rzeczywiście
było już o wiele mniej osób. Pewnie dlatego, ze minęła pora obiadowa.
Spojrzałam na stolik numer pięć, przyglądając się czwórce, ubranych na czarno
osób. Czemu musieli chcieć zjeść akurat tutaj?
∞
Odkąd
zaniosłam zamówienia, do stolika numer pięć, wyczekiwałam tylko momentu, aż
Harry i jego koledzy opuszczą tę knajpkę. Mój strach zaczynał przemieniać się w
czystą złość. Przecież siedzą tu już jakieś trzy godziny!
Z
rozmyśleń wyrwał mnie głos Blazea, który wszedł do knajpki z torbą szkolną na
ramieniu.
– Jak
idzie? – zapytał podchodząc do mnie i posyłając uśmiech.
– Jak
zwykle – uśmiechnęłam się, naprawdę ciesząc z faktu, że przyszedł.
– Hej
Blaze – Elly, która dopiero go zobaczyła pomachała mu, po czym wróciła do
wycierania stolików.
– Co
to za sekta, tam siedzi? – zaczął się nabijać, a ja posłałam mu karcące spojrzenie.
Zorientowałam
się, że miał na myśli moich niedoszłych porywaczy.
– No
co? – zaśmiał się, a ja uderzyłam go w głowę.
Śmiejąc
się wszedł na zaplecze, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Sekta. Może to jest
idealne określenie na ich grupkę?
Mój
wzrok powędrował do stolika, o którym była mowa. Przerażający Harry przyglądał
mi się, jednak postanowiłam się tym nie przejmować. Zwróciłam na niego ponowną
uwagę, gdy wstał i zaczął kierować się w moją stronę.
–
Rachunek – powiedział stając przy ladzie, która dzięki bogu nas oddzielała.
Z
szybko bijącym sercem przytaknęłam, a on nie spuszczał ze mnie wzroku.
Szybko
wręczyłam mu świstek papieru, a gdy nasze palce na ułamek sekundy się dotknęły,
przeszył mnie dreszcz. O mój boże. Po jego uśmiechu domyśliłam się, że moje
policzki są czerwone.
– Po
co te nerwy? – powiedział, gdy zaczęłam miąć róg mojego fartucha.
Nie
odpowiedziałam, tylko prychnęłam cicho pod nosem.
Zorientował
się, a jego wzrok natychmiastowo pociemniał. Był wkurzony, ale na kogo? Na
mnie?! Co ja niby takie zrobiłam? Uśmiechnął się złośliwie, nachylając nad
ladą.
Był
stanowczo za blisko. Cholera, za blisko!
–
Jesteś bardzo interesująca – wymruczał, oblizując wargi.
Zakręciło
mi się w głowie. Jego oczy zdawały się być hipnotyzujące, zwłaszcza z tak bliska.
Mogłam wręcz poczuć na twarzy jego oddech.
–
Potrzebuje pan czegoś? – zapytałam, przerywając ten dziwny trans.
Zamknął
oczy, a jego uśmiech pogłębił się. Kiedy je otworzył, znów były jasno zielone.
– Na
dzisiaj to wszystko. Dziękuję. – powiedział niskim tonem i odsunął się, a ja
mogłam wziąć głębszy wdech.
Psychopata.
Psychopata.
Psychopata.
Nie ma
innego wyjścia, musi mieć po prostu nieźle narąbane w głowie. Na dzisiaj to
wszystko? Czy on coś sugeruje? Bo jeśli tak, to naprawdę mam go dość. Do tego
ta cała wściekłość, która w nim siedzi.
Obserwowałam,
jak wraz z Niallem, Lily i jej chłopakiem wychodzi z knajpy, posyłając mi
spojrzenie, przez które oblewa mnie zimny pot.
Co
chodzi po mu po głowie?
Jejku świetny *-*
OdpowiedzUsuńZ resztą jak zawsze. Harry to faktycznie jakis psychol xD
Tylko dziwi mnie zachowanie Nialla.
Czekam na next!! :)
http://be-strong-fanfiction.blogspot.com/
jejkuuuuu jak zwykle cudny ;3 , hahaha faktycznie Harry jest psycholem xdddd, pozdrawiam i czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńHarry ty zobiczeńcu!!! Lubię takiego Hazze :) Niall taki słodki. Mam mieszane uczucia do tego rozdziału. Z jednej strony normalny Horan, a z drugie zboczony Harold... Awrrr Uwielbiam Ola :$
OdpowiedzUsuńHarry ty zobiczeńcu!!! Lubię takiego Hazze :) Niall taki słodki. Mam mieszane uczucia do tego rozdziału. Z jednej strony normalny Horan, a z drugie zboczony Harold... Awrrr Uwielbiam Ola :$
OdpowiedzUsuńNie mam wytłumaczenia, dlaczego nie mogłam znaleźć chwili wolnego, by przeczytać nowe rozdziały. Szkoła, nauka są zbyt banalne... ale ja nie o tym chciałam. Nadal nie mam pojęcia co sądzić o Harrym i jego kolegach. Niby coś tam wiem jak to wszystko może się potoczyć, ale z drugiej strony jednak chciałabym wiedzieć, już znacznie więcej. Zachowanie Lily jest interesujące, bo nie wiem o co tej dziewczynie chodzi i dlaczego jest taka uprzejma, no i z jakiego powodu Niall dołączył do szkoły Trish? Czekam cierpliwie na rozwiązanie tej zagadki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
'Na dzisiaj to wszystko' jedno zdanie a mówi tak wiele :) rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńWoooow świetne to opowiadanie ♡
OdpowiedzUsuńPsychopata, psychopata, psychopata... Tsaaa to chyba rzeczywiście najodpowiedniejsze słowo opisujące Stylesa.. co za przyrąb!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego!
A jeśli będziesz miała czas zajrzyj proszę do mnie
1d-believeinyourself.blogspot.com <3
-Nana-
Harry mnie naprawdę przeraża O_o.. Bardzo fajny rozdział! czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńkocham te FF!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! oj za dużo tego: "!!!" NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! xD haha @Jestemsobaxx
OdpowiedzUsuńOna będzie jeszcze krzyczeć imię tego psychopaty... Mam rację?? Hmmm... W każdym razie naprawdę to intrygująca "sekta" jest.
OdpowiedzUsuńBardziej przypomina mi jakąś organizację - watahę, ale spoko, dowiem się jak będę czytać dalej.
Na dzisiaj to koniec, jutro poczytam dalej... Idę spać.
Pozdrawiam ;)
Świetny ;) Jak cała reszta :D
OdpowiedzUsuń